Kliknij tutaj --> 🐡 kiedy babcia była mała opowiadanie
Plik kiedy babcia była mała.mp3 na koncie użytkownika piosenki • folder feel • Data dodania: 29 sty 2012 Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb.
6.Wiersz „Babcia z dziadkiem”. Dziecko : Kiedy babcia była mała to sukienkę i fartuszek krótki miała, małe nóżki, chude rączki i lubiła jeść cukierki oraz pączki. Dziecko : I co, i co że babcia nam urosła, że lat ma trochę więcej niż ja i brat i siostra. I co , i co, to ważne, że mam babcię, że bardzo kocham ją. Dziecko:
Dopiero niedawno dowiedziałem się, że moja mama i babcia odeszły, a ty zostałaś sama. Tutaj zdecydowałem i przyszedłem po Ciebie. - A gdzie byłeś wcześniej, kiedy moja mama była chora, kiedy moja babcia była chora, kiedy zostałam zupełnie sama i chcieli mnie wysłać do internatu, ale cud się wydarzył i trafiłam do rodziny.
Kiedy babcia była małatekst: Olga Masiukmuzyka: Dariusz KabacińskiŚpiew: Franek Kopytowski#DzieńBabci #DzieńDziadka
Kiedy jednak Noi wymyka się z domu i nagle potrzebuje pomocy, babcia szybko zjawia się z pomocą. Ich wspólna przygoda może niezwykle zacieśnić wzajemne relacje. Ostatecznie okazuje się, że staruszka jest bardzo kochaną osobą. W końcu babcia to prawdziwy skarb! Książki dla dzieci o dziadku
Rencontres Du Ciel Et De L Espace. Przejdź do zawartości #TataMariusz – strona głównaCzyta: #TataMariuszZ kim działamAutorki i autorzyIlustratorkiWydawnictwaZasady współpracyKolorowankiProjektyW sieciMoje własne#TataMariusz – strona głównaCzyta: #TataMariuszZ kim działamAutorki i autorzyIlustratorkiWydawnictwaZasady współpracyKolorowankiProjektyW sieciMoje własne#TataMariusz – strona głównaCzyta: #TataMariuszZ kim działamAutorki i autorzyIlustratorkiWydawnictwaZasady współpracyKolorowankiProjektyW sieciMoje własne Eliza Sarnacka-Mahoney – Agusia i opowiadanie mamy Eliza Sarnacka-Mahoney – Agusia i opowiadanie mamyPosłuchaj Przeczytaj – Mamo, czy to prawda, że jest wojna? – Agusia stanęła przed mamą z zadartą głową. – Gdzie jest ta wojna? Czy przyjdzie do nas? Boję się! Mama wzięła ją na ręce i mocno do siebie przytuliła. – Tak, Agusiu. To prawda. Ta wojna nie toczy się jednak w naszym kraju i na razie nie ma powodów myśleć, że przyjdzie i do nas. Jesteś bezpieczna. – Podkreśliła. – Każda wojna to jednak wielkie nieszczęście i zło. To normalne, że wszyscy czujemy wtedy strach, niepewność, złość. Ja też to czuję. Musimy zrobić wszystko, by jak najszybciej się zakończyła. – Kto to zrobi? – Pociągnęła noskiem Agusia. – Dorośli – odpowiedziała mama. – I daję ci słowo, że już to robią. Ci, którzy muszą walczą, a inni niosą pomoc potrzebującym, których wojna dotyka osobiście. To trudny czas dla wszystkich, dlatego ważne jest, by zadbać o to, aby nie zabrakło nam siły go przetrwać. – A jak ja mam o to zadbać? – Wykrzywiła usteczka Agusia. – Jestem jeszcze dzieckiem i nie wiem! – Pomogę ci – Mama pocałowała córeczkę w czoło i wzięła z rękę. Przeszły do salonu. Mama zdjęła z półki album ze zdjęciami i posadziła Agusię obok siebie na kanapie. – Powiem ci, co zrobiła moja mama, gdy znalazłam się w dokładnie takiej samej sytuacji, jak ty teraz. – Gdy byłaś mała też była wojna? – Zdumiała się Agusia. – Niestety – westchnęła mama. – A ja czułam wtedy taką samą bezsilność jak ty teraz i zadawałam dokładnie te same pytania. Mama przewróciła kartki i zatrzymała się na zdjęciu, które Agusia doskonale znała. Przedstawiało mamę, gdy była małą dziewczynką i w tekturowym kapelusiku z napisem „Sto Lat” zdmuchiwała świeczki ze swego urodzinowego tortu. – Dlaczego pokazujesz mi to zdjęcie skoro mówimy o wojnie? – Nie rozumiała Agusia. – Bo to zdjęcie twój dziadek zrobił mi dwa dni po tym, jak wybuchła tamta wojna – wyjaśniła mama. Agusia ściągnęła brwi. Wciąż nie bardzo wiedziała, o co mamie chodzi. Mama tymczasem położyła swoją głowę na główce córeczki i zaczęła opowiadać. – Tak jak teraz, tak i wtedy wszyscy byli bardzo zmartwieni. Dorośli w napięciu śledzili doniesienia w mediach, czytali gazety i rozmawiali ze sobą niemal wyłącznie o tym, co może nas w związku z tą wojną czekać. Twoja babcia dowiedziała się od sąsiadki, że jej syn, żołnierz, dostał wezwanie, by stawić się w swojej jednostce. Patrzyłam na to wszystko i byłam przekonana, że przyjęcie urodzinowe, na które czekałam z takim utęsknieniem i radością na pewno się nie odbędzie. Przez wojnę wszystko się przecież zmieniło, rozmyślałam. Czy będę dalej chodzić do przedszkola? Czy rodzice wciąż będą się ze mną bawić i czytać mi przed snem, czy to już jest nieważne i o tym zapomną? – I co, zapomnieli? – Zatroskała się Agusia. Mama zrobiła tajemniczą minę. – Nie zapomnieli! – Uspokoiła ją. – Ale wieczorem zamiast z książką twoja babcia przyszła do mojego pokoju z rodzinnym albumem ze zdjęciami. I zamiast bajki opowiedziała mi pewną historię ze swojego życia. A zakończyła ją słowami: – W najtrudniejszych sytuacjach musimy zachować największą odwagę. Musimy celebrować życie, ludzi, których kochamy, rzeczy i sprawy, choćby najmniejsze, które przynoszą nam radość. A przede wszystkim marzenia, bo to one zmieniają świat na lepszy. Dlatego twoje przyjęcie urodzinowe urządzimy dokładnie tak jak zaplanowaliśmy. Będziemy dalej normalnie cieszyć się życiem. To najlepszy sposób, by pokazać, że jesteśmy silni i nie damy się pokonać. Agusia pokiwała ze zrozumieniem głową. – A ta historia? Mówiłaś, że babcia opowiedziała ci jakąś historię? Czy też była związana ze zdjęciem? Mama ponownie zaszeleściła kartkami w albumie. Teraz zatrzymała się na czarno-białej fotografii przedstawiających babcię, gdy i ona była jeszcze dzieckiem. To zdjęcie Agusia też już wcześniej widziała i uważała za dość śmieszne. Zrobiono je na balu przebierańców, na którym babcia występowała jako kwiatowa wróżka. Ubrana była w iście królewską suknię pełną falbanek i koronek, niestety dość na nią przyciasną i przykrótką, a mina babci nie pozostawiała wątpliwości, że chyba i niezbyt niewygodną. Do tego skrzydła wykonane z papieru zwisały z pleców jak pelerynka i było raczej niemożliwe, by na nich dokądkolwiek polecieć, zaś czapeczka bardziej przypominała dorodny grzyb, niż kwiatowy kielich, za jaki miała uchodzić. – Pokazując mi to zdjęcie twoja babcia powiedziała, że zostało zrobione w czasie stanu wojennego. To taka sytuacja, gdy nikt do nikogo nie strzela i nikt z nikim otwarcie nie walczy, ale żołnierze pozostają w gotowości i nie jest wykluczone, że wojna może wybuchnąć. Życie codzienne ludzi jednak się zmienia. Wolno im przebywać na ulicach tylko w określonych porach, są trudności z zaopatrzeniem sklepów, nie można też swobodnie przemieszczać się po kraju. Miesiąc po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce twoja babcia miała wystąpić w roli druhny na ślubie swej ukochanej cioci, młodszej siostry twojej prababci. W szafie już czekała śliczna, szyta specjalnie na tę okazję sukienka i pantofelki jak dla księżniczki z bajki. Ciocia mieszkała jednak daleko i nie udało się dostać pozwolenia na wyjazd do jej miejscowości. Z pięknych planów nie wyszło więc nic. W ciemne, zimowe noce twoja babcia często stawała w oknie i zastanawiała się, czy ten strach, smutek, niepewność już zostaną z nią na zawsze. Któregoś wieczoru poczuła, że ktoś staje obok i ogarnia ją czule ramieniem. – Moja prababcia? – Zgadła Agusia. – Twoja prababcia – potwierdziła mama. – Babcia usłyszała od niej te same słowa o potrzebie zachowania odwagi i wiary w przyszłość, które ja przekazałam tobie, a mnie przekazała ona. Oraz, by wątpiła, że jeszcze będzie miała okazję ubrać się w swój piękny, balowy strój. – To ten? – Agusia stuknęła palcem w fotografię. -Tak! Choć, jak widzisz, gdy okazja nadeszła, kreacja nie leżała już tak idealnie, bo babcia bardzo szybko wtedy rosła. Ale i tak nie chciała słyszeć o żadnej innej. – Ja też bym tak zrobiła, gdyby to była moja ukochana sukienka! Teraz wszystko rozumiem! – ucieszyła się Agusia. ale zaraz dopytała: – A czy jej mama, moja prababcia też opowiedziała jej jakąś historię? – Opowiedziała – mama westchnęła jakoś ciężej i pogładziła Agusię po głowie. – Ta historia była najsmutniejsza ze wszystkich, bo do prababci wojna przyszła naprawdę. Podeszła tak blisko, że niebezpiecznie było pozostawać w domu i prababcia wraz z rodziną musiała schronić się w lesie. Uciekając nie zabrali ze sobą prawie nic. Prababcia nie miała więc ani zabawek, ani książek, ani nawet zbyt wielu ubrań na zmianę. Miała tylko malutką siostrzyczkę, która bała się jeszcze bardziej niż ona, a którą musiała się opiekować, gdy pod osłoną zmroku jej rodzice wymykali się z powrotem do wsi, by nakarmić pozostawione tam zwierzęta i zdobyć pożywienie. Prababcia kołysała siostrzyczkę w ramionach i opowiadała jej bajki, ale na początku podobno nie były do dobre bajki. Prababcia czuła złość za tą wojnę na cały świat więc i przez jej opowieści przewijały sią wyłącznie podłe, czarne charaktery wyrządzające krzywdę innym. Od płaczu siostrzyczki zaczynała ją jednak boleć głowa, więc w końcu postanowiła opowiedzieć jej coś miłego. I o dziwo, podziałało. Mała w końcu przestała marudzić, a zaczęła jej słuchać. A i prababci od tych historii robiło się lżej na sercu. Od tej pory nie opowiadała więc już o tym, co jest, a wyłącznie o tym, co pragnęłaby, by było. O świecie, w którym zwycięża dobro. O ludziach, którzy się nie poddają. Oraz o cudownych przygodach, jakie przeżyją wspólnie z siostrą gdy tylko znów nastanie pokój. – I przeżyły? – Agusi z ciekawości aż płonęły policzki. – Na pewno. Obie doczekały przecież pięknego, sędziwego wieku. Wystarczająco, by spełnić cały worek marzeń. – Super! A z kolei mama mojej prababci? Moja praba…praba … babcia? – Rodzinna opowieść zaszła tak daleko, że Agusia zaczynała się już trochę gubić w nazwach przodków – Czy w trudnych czasach ona też opowiadała córeczce historię o sobie i pokazywała jej zdjęcia? Mama zmarszczyła czoło, jakby robiła w myślach jakieś obliczenia. – Na pewno, tylko nie wiem jak to było ze zdjęciami. Cofnęłyśmy się w naszej opowieści już przynajmniej o sto dwadzieścia lat! – Zdawało się, że to odkrycie zaskoczyło samą mamę. – W tamtych czasach fotografia nie była jeszcze zbyt rozpowszechniona i świat w ogóle bardzo różnił się od naszego. Na przykład ludzie dopiero zaczynali kręcić filmy i jeździć samochodami, a o samolotach mało kto słyszał. Wyobrażasz sobie? – Strasznie dawno! – Przytaknęła z przejęciem Agusia. – To nasza rodzina przetrwała aż tyle lat? – Aż tyle i żebyś nie miała wątpliwości. Będzie trwała dalej! – roześmiała się mama i wstała, by z powrotem odstawić album na półkę. – A ja tymczasem mam propozycję. Może upieczemy razem ciasto? A potem razem przekażemy pieniądze organizacji, która zajmuje się pomocą ludziom bezpośrednio dotkniętym wojną? Co ty na to? – Odwróciła się z powrotem do kanapy. Agusi już jednak tam nie było. Wyciągała z szuflady fartuszki dla siebie i mamy oraz przybory do pieczenia. – Mama, i koniecznie zrób mi zdjęcie! – Dobiegł z kuchni jej głos. Eliza Sarnacka-Mahoney Urodziła się i wychowała w Zambrowie. Obecnie mieszka w Kolorado w USA. Ukończyła studia anglistyczne na UW, była stypendystką University of Durham w północnej Anglii. Pracowała jak nauczycielka, redaktorka, korektorka i tłumaczka. Dziś jest przede wszystkim dziennikarką i pisarką, a także propagatorką dwujęzycznego wychowania. Największą miłością i inspiracją Jej życia są córki Natalia i Wiktoria oraz ich genialny tata. Dzięki nim wie że to, co niemożliwe jest jak najbardziej możliwe, trzeba tylko szczerze chcieć. Strona autorki: >>klik<< Wszelkie kopiowanie i rozpowszechnianie utworów w jakiejkolwiek formie bez zgody autora będzie rodziło skutki prawne na podstawie ustawy z dn. 4 lutego 1994 r. o Prawie autorskim i prawach pokrewnych. Dowiedz się więcej ? klik. Daj znać innym Liskom! Podobne wpisy Page load link Chrupiemy tu ciacha w wiadomym celu. ;) Funkcjonalne Funkcjonalne Zawsze aktywne The technical storage or access is strictly necessary for the legitimate purpose of enabling the use of a specific service explicitly requested by the subscriber or user, or for the sole purpose of carrying out the transmission of a communication over an electronic communications network. Preferencje Preferencje The technical storage or access is necessary for the legitimate purpose of storing preferences that are not requested by the subscriber or user. Statystyka Statystyka The technical storage or access that is used exclusively for statistical purposes. The technical storage or access that is used exclusively for anonymous statistical purposes. Without a subpoena, voluntary compliance on the part of your Internet Service Provider, or additional records from a third party, information stored or retrieved for this purpose alone cannot usually be used to identify you. Marketing Marketing The technical storage or access is required to create user profiles to send advertising, or to track the user on a website or across several websites for similar marketing purposes. Przejdź do góry
Trzy pomysły na prezent dla Babci i Dziadka. Gra, która pozwoli wszystkim domownikom przenieść się w przeszłość i odkryć ciekawe historie z życia rodziny. Zabawa, która łączy pokolenia! Dwa piękne pamiątkowe albumy wspomnień i kreatywne prezenty pełne uczuć. Pamiątkowy album oraz księga do spisywania wspomnień! Wyjątkowe prezenty dla ukochanych – od wnucząt oraz dzieci. Zobaczcie co kryją w środku. Są takie chwile, momenty, kiedy chcemy naszym bliskim dać coś szczególnego. Dobrze wiem, jak bywa ciężko obdarować Babcię czy Dziadka. Mamy wszystko, nic nam nie trzeba… takie zdania padają bardzo często. Mam dla Was ciekawą propozycję, która łączy coś wyjątkowego: wspomnienia, wdzięczność, szacunek, uczucia oraz historię. Dzienniki, gra, księga wspomnień i sentencji: Jak to wtedy było? Opowiedz mi, Dziadku, Ukochanej Babci. Jak to wtedy było? qrf 2-12 graczyOd 6- 120 latCzas gry: 60-120 minut (w zależności od graczy)Do kupienia TUTAJ Wielkie zielone pudełko kryje w środku mnóstwo wspomnień. Jednak bez bliskich osób gra byłaby tylko zwykłą makulaturą. To właśnie wspomnienia, historie, osobiste opowieści sprawią, że gra nabierze kolorów, cele autorów staną się rzeczywistością itd. „Jak to wtedy było?” zaprasza do zabawy. Gra to ogromna plansza, pionki i mnóstwo kart i pytań. Pytania oraz realistyczne (bardzo często nieco retro) karty odnoszą się do osobistych historii graczy. Skojarzenia, pytania, mają otworzyć Babcię, Dziadka i inne osoby z rodziny na wspomnienia. Tylko uważne słuchanie wspomnień daje prawo ruchu na planszy. Opowieści bowiem dobrze zrozumieć i zapamiętać. Będziemy mieli okazję sprawdzić się w odpowiedziach na osobiste oraz „przechodnich” pytaniach! Zwycięża grę osoba, która jako pierwsza dotrze do środka planszy. Zawartość pudełka: Plansza do gryDrewniane pionkiKarty retro ze zdjęciamiKarty pytań „Jak to wtedy było?” Opowiadanie historii oraz udzielanie odpowiedzi na pytania to bardzo ciekawa zabawa. Tak na prawdę w grze wygrana ma małe znaczenie. Tutaj liczy się wspólnie spędzony czas, wzajemne zainteresowanie, skupienie na sobie, poznawanie sekretnych i mało znanych opowieści. Właśnie te barwne, kolorowe, pełne szczegółów opowieści budują klimat gry. Pomagają go uzyskać retro karty. Na ich podstawie gracz opowiada historię. Tutaj gra także stawia graczom wyzwanie. By faktycznie dobrze się bawić gracze muszą być otwarci na opowiadanie i słuchanie. Od bogactwa opowieści zależeć będzie stopień zainteresowania graczy zabawą. Gra ma olbrzymi potencjał. Pozwala graczom wczuć się w klimat wspomnień, rodzinną atmosferę (jak i koleżeńskie spotkanie). Gra łączy pokolenia i pozwala bliżej się poznać. Minus – jest jeden. Wielkie pudełko, które można by zredukować o połowę. Za to prezentuje się bardzo okazale! Opowiadajcie i odkrywajcie historie z życia swojej rodziny! Opowiedz mi Dziadku. Książka do przechowywania wspomnień Do kupienia TUTAJ Wyjątkowy prezent dla każdego Dziadka. Pokaźna i elegancka księga. To zarazem spore wyzwanie i zadanie skierowane do Dziadka. Twarda księga, gruby papier i pytania… Jaki najpiękniejszy prezent dostałeś od swoich dzieci?Co było dla Was najtrudniejsze, gdy dzieci były małe?Opisz, proszę, jakąś ciekawą historię, którą przeżyłeś razem z babcią?Jakie samochody jeździły za czasów Twojego dzieciństwa?Za co najbardziej ceniłeś swoją mamę?Pamiętasz jakieś przygody z babcią albo dziadkiem ze strony taty? To tylko garstka z pytań zawartych w księdze. Ważne miejsce ma również drzewo genealogiczne rodziny. Wypełniona księga stanie się ważnym skarbem dla całej rodziny. Jej wypełnienie to także poważne zadanie. Starsze dzieci będą mogły pomóc Dziadkowi i np. zapisywać odpowiedzi na pytania. Ręczne wypisana przez Dziadka księga to również wspaniała pamiątka. Książka została wzbogacona również o grafiki, wspomnienia, komentarze do dawnych sytuacji i dni. Ukochanej Babci Książka „Ukochanej babci” to książka, pomaga wyrazić uczucia do kochanej babci. Wspaniała pamiątka i symboliczny upominek, który chwyta za serce. Wyjątkowy prezent, który sprawi, że zarówno obdarowany jak i obdarowujący poczują się szczęśliwi. Zanim jednak wręczycie Babci książkę musicie dokończyć 24 zdania… Podoba nam się, kiedy opowiadasz o….Śmiejemy się, kiedy wspominasz, jak…Chcielibyśmy wraz z Tobą…Gdybyś miała magiczny pierścień, życzyłabyś sobie na przykład…Życzymy Ci… Podaruj Babci wyjątkową pamiątkę. Wspólnie z bliskimi zapiszcie to co łączy Was z Babcią, co jej zawdzięczacie, za co cenicie i kochacie. Symboliczny i piękny prezent. Pamiątkowe zapiski, namacalne uczucia ukryte w słowach. Całość została estetycznie wydana. Trwałe i grube kartki, kolory, grafiki , twarda oprawa. Książka „ukochanej Babci” to oryginalny prezent i czuła pamiątka. Trzy wyjątkowe pamiątki, prezenty, zapisy wspomnień. Skierowane do Babci i Dziadka. Pomysł na prezent na wyjątkowe okazje: święta, Dni Babci i Dziadka. Warto podarować bliskim coś osobistego – ciepłe słowa, zainteresowanie, czas, odrobinę nas samych.
Jak rozmawiać z dzieckiem o odchodzeniu? Jak mówić o tym, że niedługo może nie być już z nami osób, które kochamy? A jak widzi to dziecko? Oto jedna z takich historii. Na osiedlu Konwaliowym, na obrzeżach wielkiego lasu stał piękny, biały dom z czerwonym dachem. W tym domu mieszkała Ola z mamą, tatą i rodzeństwem. Dziewczynka lubiła spędzać czas na podwórku, bawiła się z siostrami w dom, gotowały zupę z liści i smażyły jajecznicę na plastikowej patelni, z jajek, które w tajemnicy przed mamą dawała im babcia Ela. No właśnie- babcia Ela, o niej nie można zapomnieć, musicie ją poznać. A była to niby zwyczajna babcia, ale nie do końca. Dla swoich wnuczek była jak królowa, dobra wróżka, czasami księżniczka a niekiedy, pod nieobecność rodziców jak trochę starsza, kochana mama. Mieszkała w starym, drewnianym domku naprzeciwko domu Oli. Kiedyś w tym domku wychowywała się jej mama. Pachniało tam drewnem, świeżymi kwiatami i jeszcze czymś, najpyszniejszymi pod słońcem obiadkami, świeżo upieczonym chlebem i ciastem truskawkowym. Babcia Ela miała siwe włosy związane w kok, była już przecież staruszką i jak to mówiła mama „przeżyła już swoje, dlatego wygląda, jakby pomalowała włosy w paski”. Przeżyła swoje? Dziewczynki nie bardzo rozumiały, co to znaczy, ale widocznie to nic złego, skoro tylko ma szare włosy i chodzi z laską. Miała okrągłą, zawsze uśmiechniętą buzię, nosiła spódnice w kwiaty, robiła na drutach szaliki i sweterki dla swoich małych dziewczynek i ciągle śpiewała. Ola najbardziej lubiła te chwile, kiedy babcia brała ją na kolana i uczyła nowych piosenek i wierszyków, o siostrzyczce i braciszku, o Ani, która ukuła się w palec różą i o babci, która nie pracuje. Czasami babcia śpiewała tez inne piosenki, najbardziej lubiła taką, która dla dziewczynek była jakaś smutna, mimo że mówiła o pałacu za górami, w którym nikt nie płacze i przemijają w nim wszystkie troski, do którego babcia się kiedyś wybierze. Ale dobry humor szybko wracał, wystarczyło, że babcia zrobiła Oli na brzuszku „Idzie raczek nieboraczek” albo zagrała w „Tosi- łapci” i powiedziała ze śmiechem, że jeszcze nigdzie się nie wybiera:) Nawet jeśli mama i tata byli w domu babcia często odwiedzała dom Oli, albo oni całą rodziną szli do babci. Ola bardzo lubiła zostawać tam na noc i spać pod puchową kołdrą tuż przy starym kominku. Dopiero niedawno przeprowadzili się z rodzicami do nowego, białego domu, wcześniej mieszkali razem z babcią. Czy zima, czy lato z babcią zawsze można było bawić się na całego. Uczyła, jak piec pyszne ciasta, przyrządzać konfitury z truskawek, sadzić kwiaty w ogrodzie. Zimą nawet lepiła z wnuczkami bałwana i śnieżki a latem zabierała nad rzekę i kupowała latające balony z Kubusiem Puchatkiem i watę cukrową. Przyszło kolejne lato, zbliżał się rok szkolny, Ola szła do pierwszej klasy. Była bardzo podekscytowana, kupiła już piórnik, zeszyty i książki. Chciała pokazać to wszystko babci Eli, jak zwykle pobiegła na ganek pod czereśnią, gdzie babcia najbardziej lubiła przesiadywać. Ola była trochę zdziwiona, gdy nie zastała tam babci. Pomyślała, że może jest w domu, nie myliła się, babcia odpoczywała na łóżku przy kominku. -Zmęczyłaś się babuniu? Pytała Ola, i pokazała jej swój nowy piórnik i książki. Babcia cieszyła się, że Ola idzie już do szkoły, miała dla niej nawet prezent, pamiętnik, w którym napisała taki wierszyk: „Gdy będziesz starą babcią Okulary na nos włóż Weź do ręki pamiętnik swój I przeczytaj podpis mój” Kochanej Oli- babcia Ela Dziewczynka bardzo się ucieszyła z tego prezentu, właśnie uczyła się pisać, a jej starsza siostra miała już taki pamiętnik a w nim mnóstwo wierszyków od koleżanek. -To wspaniały prezent babciu! Powiedziała Ola i mocno uściskała babcię. Zaczął się rok szkolny, Ola chodziła już do szkoły, każdego dnia po lekcjach biegła na ganek, żeby opowiedzieć babci co przydarzyło się jej w szkole. Od dłuższego czasu coś się jednak zmieniło, babcia nie siedziała już na ganku tylko ciągle leżała, ale zawsze uśmiechnięta i życzliwa. Troszeczkę osłabł jej głos a czasami, gdy myślała, że nikt nie widzi krzywiła twarz i cichutko mówiła, że coś ją boli. Każdego dnia była coraz chudsza i słabsza, nie piekła już chleba i nie robiła konfitury z truskawek, mimo że tata przywiózł ich całą skrzynkę. -To niepodobne do naszej babci, przecież zawsze to ona zajmowała się przygotowywaniem obiadów, robiła przetwory, i już dawno nie zrobiła nic na drutach. Żaliły się mamie dziewczynki. -A może babci znudziły się już zabawy z nami? Myślały zaniepokojone Mimo to codziennie odwiedzały babcię, przecież tak bardzo ją kochały, a ona za każdym razem obdarowywała je uśmiechem i opowiadała piękne historie, od czasu do czasu śpiewała piosenki, ale już nie tym samym, bo słabszym i łamiącym się głosem. Któregoś dnia do babci przyjechało dużo gości, ciocia Ania i ciocia Zosia ze swoimi dziećmi. Ciocia Ania i ciocia Zosia to siostry mamy Oli, wszystkie były córkami babci Eli. Ciocie rozmawiały o czymś z mamą i z tatą Oli ze smutnymi twarzami, mama ukradkiem ocierała łzy, tatuś ją pocieszał. Ola wiedziała, że nie można podsłuchiwać, ale zaniepokoiła się tym, że mama płacze. Usłyszała tylko, jak ciocia Ania mówi, że są już wyniki badań babci Eli, że ma jakiegoś raka czy coś takiego. Babcia ma raka? Zastanawiały się dzieci, bo Ola o wszystkim powiedziała rodzeństwu. Skąd go wzięła? Kupiła gdzieś prawdziwego raka? Ale po co, przecież on ma szczypce i nie jest taki miły jak kot czy pies? A może cioci chodziło o tego raczka, w którego babcia bawiła się z wnukami? Ale dlaczego mama płacze kiedy mówią o raku babci? Ola nie mogła dłużej tego znieść, gdy tylko goście pojechali do swoich domów zapytała mamę, o co chodzi z tym dziwnym rakiem babci. Mama odpowiedziała, że to chyba najwyższy czas, żeby porozmawiać z dziećmi. Tego było już za wiele, mama i tata mają tajemnicę i są jacyś smutni, na dodatek babcia jest taka słaba i nie przychodzi już domu Oli. Mama starała się mówić spokojnie i z trudem powstrzymywała łzy. Jednym tchem opowiedziała dzieciom, dlaczego ostatnio jest tak smutno i dziwnie. Okazało się, że ten rak to nie jakiś zwierzak tylko taka choroba, na którą zachorowała babcia Ela. Czasami można ją wyleczyć, ale u babci nikt jej wcześniej nie rozpoznał i teraz żadne lekarstwa już jej nie pomagają. Mama powiedziała też, że na to samo chorował dziadek Tadzio, ale Ola nie poznała go, bo zmarł tuż po ślubie mamy i taty, a kiedy ktoś umiera to przestaje już mówić, oddychać, ruszać się i wtedy trzeba go pochować na cmentarzu. A później odwiedzać jego grób, stawiać kwiatki i znicze. Ola przypomniała sobie, jak razem z babcią chodziła na grób dziadka Tadzia a babcia zaśpiewała cichutko piosenkę o pałacu, uśmiechnęła się do zdjęcia dziadziusia i pomachała tak, jakby dziadek to wszystko widział, a na zdjęciu był taki młody, uśmiechnięty i dostojny, piosenka brzmiała jakoś tak: „Tam ja mam pałac, tam poza górami…, gdzie łzy nie płyną, wszystkie troski przeminą…”. Ola nagle zrozumiała, że w tym pałacu chyba czeka na babcię dziadek Tadek i dlatego babcia nie smuciła się przy grobie, tylko uśmiechała do zdjęcia. -Czy to znaczy, że babcia też umrze? Zapytała zaniepokojona Ola. -Mama powiedziała, że każdy z nas kiedyś umrze, ale babcia przez tą chorobę umrze trochę wcześniej, niż wszyscy myśleliśmy. Mama wyjaśniła też, że rak spowodował, że babcia nie może chodzić i siedzieć na tarasie, je zupki jak dla niemowlaczka, bo ciężko jej przełykać jedzenie i prawie nie mówi, bo ten rak jest w jej brzuszku i gardle. Ola była strasznie zła na tego raka, popłakały się razem z mamą i padły sobie w ramiona. –Mamusiu, a kiedy babcia umrze? Zapytała dziewczynka. -Tego nikt nie wie Olu, ale lekarze mówią, że zostało jej najwyżej kilka tygodni życia. -Mamo, czy to znaczy, że babcia pójdzie do tego pałacu, o którym śpiewała i będzie prawdziwą królową, a dziadek królem? -Mama uśmiechnęła się przez łzy i powiedziała: -Wiesz kochanie, dla babci to miejsce, do którego pójdzie, gdy umrze przypomina pałac i na pewno wierzy, że będzie tam szczęśliwa. Słyszałaś przecież, że cieszyła się zawsze, gdy śpiewała tą piosenkę. Ona nie boi się tego, że umrze, czasami jest smutna i płacze, bo bardzo boli ją gardło i brzuszek. Ale Ty, jeśli tylko chcesz możesz jej troszeczkę pomóc, a na pewno będzie szczęśliwa. Możesz też sobie o niej przypominać, gdy popatrzysz na coś, co Ci kiedyś podarowała, na jej zdjęcie lub przypomnisz sobie któryś z wierszyków, którego Cię nauczyła. Mama i Ola poszły do domu babci tuż po kolacji, mama karmiła babcię Elę a Ola podawała jej wodę do picia. Później uczesała czarno- szare włosy babci i zaśpiewała jej piosenkę o pałacu. Na policzku babci Ola zauważyła łzy, ale zdecydowanie mocniej niż kropelki na twarzy promieniał szeroki uśmiech babci. Ola uśmiechnęła się i mocno ją przytuliła. Powiedziała, że zawsze będzie o niej pamiętać i bardzo, bardzo ją kocha i kiedyś może spotkają się w tym pałacu za górami, w którym żadna z nich nie będzie już płakać. Mijały dni, tygodnie, babcia była coraz słabsza. Pewnego dnia przyjechała karetka i zabrała babcię do szpitala. Kilka godzin później zadzwonił telefon, tata chyba przeczuwał, kto dzwoni i szybko podniósł słuchawkę. Wyszedł do drugiego pokoju, po chwili wrócił, był smutny, ale nie płakał. Zawsze powtarzał, że chłopaki nie płaczą, chociaż Ola zauważyła, że w oku kręci mu się łezka. Powiedział ze spokojem w głosie, że kilka minut temu babcia umarła. Przestało bić jej serduszko. Tata przytulił mamę, która rozpłakała się jak mała dziewczynka. Wtedy Ola podeszła do mamy, objęła ją i powiedziała: -Pamiętasz mamo, powiedziałaś mi kiedyś, że jeśli chcemy, aby ktoś z nami został na zawsze, nawet jeśli umrze możemy przypomnieć sobie to, co było miłe kiedy byliśmy razem z babcią Elą. Ja pamiętam wierszyk, o tym że babcia już nie pracuje i może odpoczywać i jej ulubioną piosenkę, o pałacu, już teraz babcia do niego poszła i na pewno się cieszy, za chwilę dostanie koronę i spotka się z dziadkiem Tadkiem. I mam przecież pamiętnik i ten różowy sweterek, który zrobiła mi na drutach, nie wyrzucę go nawet, jak już będzie na mnie za mały. A Tobie przecież babcia zrobiła fioletowy szalik, a z szalika się nie wyrasta mamo, możesz nosić go każdej zimy; ) Mama kolejny raz uśmiechnęła się przez łzy i pogłaskała Olę po głowie, była trochę spokojniejsza. Wieczorem rodzice powiedzieli dzieciom, co teraz stanie się z babcią. Za kilka dni miał być pogrzeb, starsza siostra Oli była kiedyś na pogrzebie wujka taty, Ola nie wiedziała jeszcze na czym to polega. Tata opowiedział jej, że podczas pogrzebu ciało babci będzie leżało w pięknej, drewnianej skrzyni, czyli trumnie, wyłożonej białym materiałem i poduszeczkami jak przystało na królową. Później na cmentarzu elegancko ubrani panowie włożą ją do wielkiego dołu i przysypią piaskiem, a na tym miejscu postawią pomnik, tak jak dla dziadka Tadka, żeby każdy pamiętał o babci Eli. Tata wyjaśnił też dzieciom, że niektórzy mogą wtedy bardzo głośno płakać, bo ostatni raz widzą babcię. Nie namawiał Oli ani jej rodzeństwa, aby szli na pogrzeb, dzieci jednak bardzo chciały pożegnać się z babcią. Na pogrzebie było bardzo smutno, wszyscy ubrani na czarno, płakali, ocierali łzy. Ola wtulona w tatę nuciła piosenkę o braciszku i siostrzyczce, której nauczyła ją babcia Ela, a gdy panowie w czarnych garniturach wkładali trumnę do dołu Ola pomachała w jej kierunku i cichutko powiedziała: -papa kochana babciu, teraz będziesz prawdziwą królową w swoim pałacu za górami! Mijały kolejne dni, tygodnie, miesiące. Ola często chodziła do starego domu babci żeby posiedzieć na jej łóżku przy kominku lub pobujać się w fotelu pod czereśnią. Bardzo tęskniła za babcią, nie mogła jej przytulić ale pamiętała jej wierszyki i piosenki, razem z mamą zapisały je w pamiętniku, który kiedyś dostała od babci, tak na wszelki wypadek, gdyby kiedyś miała zapomnieć którejś zwrotki; ) Gdy zakwitły pierwsze kwiaty Ola zrobiła z nich wielki bukiet i razem z mamą zaniosły go na grób babci Eli. Ze zdjęcia babcia uśmiechała się takim samym uśmiechem jak wtedy, kiedy razem robiły dżem truskawkowy albo sadziły kwiaty w ogrodzie.
Babciu, piszę do ciebie teraz, kiedy okno przed ciemnością, bo mam wreszcie święty spokój. Tatuś pojechał na dele… coś tam, a mamusia była przed chwilą, zaśpiewała połowę kołysanki, dała całusa w czoło, pogroziła paluchem w drzwiach, że mam w tej chwili spać, bo jutro raniutko trzeba wstać i sobie poszła. Wiesz babciu, z twoją córką, to tak zawsze jest. Czasami zapomina, że jutro niedziela i nie trzeba. A niech to, złamałam rysik co wystawał z ołówka i pisał do ciebie moją ciepłą ręką. Poczekaj chwilkę, zaraz naostrzę. Słyszałaś, jak ostrzyłaś? No nie. To ja ostrzyłam. Na pewno słyszałaś. Pamiętam, że mi kiedyś powiedziałaś, że dziadek, który jeszcze wtedy nie był twoim mężem, też na ciebie ostrzy ołówek, a ja pytałam co za ołówek, ale byłaś nieznośna i nie chciałaś wyjawić tajemnicy… no nie, a sio ty mucha głupia, usiadła na kartce i siedzi jak przylepiona. Podgląda chyba, co do ciebie piszę. E tam, niech sobie podgląda. Czy pamiętasz śmieszną sytuację, kiedy wpadła mucha do kisielu, a ja ryczałam jak wół, że ma zlepione skrzydełka i już nie poleci, jak dziadek na ciebie. No na pewno pamiętasz. Jeszcze wtedy nie byłaś tak stara i lepiej kontaktowałaś otoczenie, czy jakoś tak się mówi po dorosłemu. Wyjęłaś muchę i powiedziałaś, że mam się nie martwić i położyłaś ją na otwarte okno, żeby kisiel z niej spłynął, ale sprawdziłam następnego dnia i była już zdechła. Pomyślałam wtedy, że pająk siedzi w kącie, więc się ciało nie zmarnuję. Dziadek i tatuś mi przytaknęli, ale mama płakała, tylko nie wiem, czy ze smutku, czy ze śmiechu, bo z nią, to różnie, jak z tobą co tobie powiem, babciu. Czasami przytulam zabawki, bo jak już będą kiedyś wspomnieniami, to trudno takie coś uściskać. Można sobie jedynie poryczeć, że ich nie ma, więc lepiej dusić, kiedy jeszcze są. Mamę i tatę i dziadka z fajką też przytulam, póki bałaganią wokół mnie, a tylko mnie wyzywają. No mówię ci babciu. Krzyż pański z nimi mam. Tylko lalki nie przytulam, bo jest ułamana i zraniła ostrym odłamaniem moje pamiętasz, jak powiedziałam na ciebie, babcia srapcia, bo nie kazałaś mi z poduszki dalej piórek wydłubywać, a ja tylko chciałam sobie poprzylepiać i pofruwać w pokoju, ale tylko one fruwały i prawie nic nie było widać… ojeju, przeciąg, liść wleciał przez okno, ale bardziej pomarszczony od ciebie, więc nie musisz się martwić… a dziadek wtedy tak się śmiał, z tej srapci, że dostał od ciebie szturchańca i wypadła mu fajka na podłogę, a gdy się schylił… no właśnie, fajnie, że pamiętasz… pękły mu portki na tyłku, aż było słychać rozdarcie. Z wami, a szczególnie z tobą, babciu, to miałam wesoło. Jak babcię jednak najfajniej było, kiedy udawałaś wielkie lustro, w komnacie na zamku, stojąc w starej ramie okiennej, z której wystawały drzazgi, nie tylko ty, a ja w tobie się przeglądałam, bo byłam królową, tak samo starą, jak złą. Pytałam ciebie, czy jestem najpiękniejsza na świecie, a ty babciu kiwałaś, że tak, bo akurat coś tam jadłaś, a jak przestałaś, to powiedziałaś, że Śnieżka jest ładniejsza i od razu byłam Śnieżką i wybiegłam przed dom szukać krasnoludków, ale tylko sąsiad kosił trawę, więc był tylko jeden, ale sobie wyobraziłam, że jest w siedmiu osobach… a łaj, spadła mi książka na głowę. Dobrze, że mała. Chyba się za bardzo wiercę, przy pisaniu. Będę musiała pomału kończyć, bo mi się oczy trochę kleją. Nie wiem tylko, gdzie wrzucić list. Nie chcę pytać rodziców, bo to jest nasza tajemnica, że do ciebie piszę. Jeszcze by się ze mnie śmiali, że i tak nie dostaniesz… trochę zmarzłam, poczekaj chwilę……………………………………………wykropkowałam przerwę, żebyś wiedziała, że na mnie czekałaś, jak kiedyś, a ja się z tego cieszyłam, że gdzieś tam jesteś i czekasz, chyba za dużo tego czekasz, ale co tam. Ty się nie pogniewasz. Przecież wiem, A wiesz, że miałam pomysł, by ten list jak skończę, wkopać w ziemię, w naszym ogrodzie i może by wyrosła książka. Miałaś by co czytać, bo było by w niej więcej. Może inni też nawet, co tam są z tobą. A wiesz, że kiedyś spadł wazonik z mojej szafki, ale mama powiedziała, że za bardzo nerwowo wstałam i przez to spadł, lecz ja sobie myślę, że to byłaś ty. Wlazłaś do wazonika, bo przecież teraz, to już chyba więcej umiesz, kurczę, znowu mi się złamał rysik, zaraz naostrzę, tylko gdzie podziałam temperówkę, o leży tam, gdzie nie leżała, poczekaj, piszę innym, tak jak przedtem, trochę coś kręcę chyba, bo z tobą można, ty zawsze fajna byłaś, jak nie wiem na koniec prośbę. Poproś Piotrusia, by zrobił dziurę w niebie i wyskocz na białą chmurkę. Niech ci nogi zwisają, dyndaj nimi, to jutro rano ciebie zobaczę i pokiwam. Tylko żebyś nie spadła. Niech ci aniołki skrzydełka pożyczą, gdybyś jednak spadała. Ale chyba tam masz fajnie, więc bądź szczęśliwą. Może dziadek cię poszmyra w stopy, bo często wchodzi na drzewo, żeby być bliżej ciebie. Tylko nie wiem, czy mu rąk starczy. Na tle księżyca, wygląda jak wampir. Babciu, coś tobie powiem. Gdyby Jezusek marudził, że robicie w niebie burdel, to niech mu Piotruś wytłumaczy, że to tylko mała dziewczynka, tęskni za swoją babcią i chce ją chociaż na chwilę zobaczyć na chmurce, a niech to, ktoś idzie po schodach, chowam list, jutro wrzucę do pierwszej lepszej skrzynki, a resztę, to jakoś babciu załatwisz. Masz tam teraz znajomości, nie z tego z aniołkami, może podfruną i list zabiorą i tobie oddadzą. Całuję. Pa. Narka. *–– Dziecko, wyjdź z okna. Burza jest. Nie słyszysz jak grzmi?–– Mamo, coś ty. To tylko babcia puściła bąka.–– No wiesz. Co ty opowiadasz. Gdyby to babcia usłyszała, to by ci dała.–– Figę by dała. Ona miała jeszcze lepsze pomysły. Chociażby wlazła do dzwonu.–– Jakiego dzwonu? Co my z tobą mamy. Same niespodzianki.–– Cieszcie się, że macie, bo jakbym się przemieniła we wspomnienie...–– W co znowu?–– Swoje wiem i już. A Piotruś wcale nie taki święty, tyko wesoły.–– Jaki znowu Piotruś?–– Święty.–– Jeżeli taki święty jak ty i babcia, to współczuję niebu.
Po dwudziestu latach sprawdziłam, czym dziś kuszą dzieci małomiasteczkowi handlarze. Odwiedziłam odpust w Rykach w województwie lubelskim Stoiska zdominowały samochody, karabiny, przaśne torebeczki. Królowały plastik i drożyzna. Na próżno było szukać drewnianych gwizdków, z którymi w dzieciństwie wracałam ze straganów z babcią — Po dawnych odpustach nie ma już śladu. Teraz zabawki są droższe niż w sklepach. Straganów jest mało, bo i liczba klientów drastycznie spadła — ocenia w rozmowie z Onetem emeryt z Ryk Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Ryki to niewielkie miasto w województwie lubelskim, oddalone 100 km od Warszawy. Dla tamtejszych mieszkańców obecność na corocznym odpuście parafialnym to niemal już tradycja. Dawniej całą ul. Wspólną przy Parafii Najświętszego Zbawiciela w Rykach wypełniały stragany. Ciężko było znaleźć miejsce do zaparkowania. A jak jest dziś? "Jest drogo, bo wszystko drożeje" Tegoroczny odpust parafianie mają już za sobą. Myślałam, że zabierając tu syna, pokażę mu kawałek ludowego rzemiosła i kupię jakąś drobnostkę w przystępnej cenie. Słodkie szczypki, drewniane gwizdki, balony na druciku. Tak wspominam asortyment na odpustach, na które chodziłam z babcią jako mała dziewczynka w mojej rodzinnej miejscowości. Czy, przechodząc między stoiskami handlarzy w Rykach, wrócił wspomnień czar? Niestety, już przy pierwszym straganie poczułam zawód. Stoiska zdominowały samochody, karabiny, przaśne torebeczki. Królowały plastik i drożyzna. Za traktor wielkości mojej dłoni sprzedawca życzył sobie 40 zł. Za większe pojazdy należało zapłacić od 50 do 80 zł. Dodam tylko, że nie były to wcale zabawki wysokiej jakości — nie miały napędu elektrycznego, nie wyróżniały się także dizajnem. Zobacz również: Życie z drożyzną. "Gdyby syn urodził się dziś, a nie rok temu, byłoby po nas" Nieadekwatna do jakości towaru cena spowodowała, że zainteresowanie klientów było znikome. Tylko nieliczni decydowali się na zakupy. Większość straganów świeciła pustkami. Z tego, co zauważyłam, większość mieszkańców tylko oglądała asortyment, a nie robiła zakupy. Odpust w Rykach. Ceny zabawek poszybowały w górę — Po dawnych odpustach nie ma już śladu. Teraz zabawki są droższe niż w sklepach. Straganów jest mało, bo i liczba klientów drastycznie spadła — to dlatego zdaniem emeryta z Ryk mieszkańcy niechętnie wspierają lokalnych handlowców. On sam ma czworo wnucząt. Na odpust zabrał wnuczkę i wnuka. Za mały samochodzik, wiatraczek i balona zapłacił ponad 100 zł. Dlaczego jest tak drogo? — Ceny są, jakie są. Jest drogo, bo wszystko drożeje. Winna jest inflacja. Kupujemy zabawki w hurtowniach. W porównaniu do zeszłego roku ceny poszybowały w górę. Przecież my też musimy coś zarobić — mówi mi z poważną miną szatynka ze stoiska z wachlarzami i pluszakami. "My tu żyjemy powoli, ale z galopującą inflacją w tle" O inflacji słyszę także, gdy dopytuje właściciela stoiska ze słodyczami. Sporo czasu straciłam, by w ogóle je znaleźć. Kiedyś każde dziecko wracało z odpustu ze szczypkiem. Kosztował kilkadziesiąt groszy. Był symbolem odpustów. Dziś za ten smak dzieciństwa należy zapłacić minimum 1,5 zł. Też jest symbolem, tyle że drożyzny, jaką odczuwają mieszkańcy małych miast. Foto: Onet / Materiały "Na prawach cytatu" Szczypki Nie kryłam zaskoczenia, że ten wyrób z cukru kosztuje więcej niż czekolada w promocyjnej cenie. Stojący obok handlowiec w starszym wieku również napomknął o sytuacji w kraju. — My tu żyjemy powoli, ale z galopującą inflacją w tle — stwierdził mieszkaniec Ryk. Zobacz również: W sklepach brakuje cukru. Czym można go zastąpić? Mijając kolejne stoiska, miałam wrażenie, że spaceruję po deptaku nad polskim morzem. Po drodze mijałam stragany pełne kapeluszy, ręczników, bransoletek. Foto: Onet / Materiały "Na prawach cytatu" Wśród odpustowego asortymentu nie mogło zabraknąć wakacyjnej biżuterii I choć po drodze zaliczyłam dwa stoiska z biżuterią, to jednak nie udało mi znaleźć ani jednego stoiska z wyrobami ludowego rzemiosła. Liczyłam na ręcznie robione zabawki z drewna, np. gwizdek albo kogucik. Na próżno. Moja nadzieja ożyła, gdy zobaczyłam kolejkę ludzi za ostatnim straganem. Okazało się, że to rodzice, którzy wybierali balony dla swoich pociech. I znów wróciło do mnie wspomnienie z wakacji nad polskim morzem. Nie za sprawą ogromnego wyboru balonów, ale ich cen. Najtańszy kosztował 35 do 50 zł. Tyle samo rok temu zapłaciłam za balonika na gdańskiej starówce. Foto: Onet / MW Media/Materiały na prawach cytatu Największym zainteresowaniem cieszyły się balony Trzy panie, które handlowały balonami pod kościołem, mogły zaliczyć dzień do udanych. Kierując się w stronę samochodu, mijałam co najmniej pięć rodzin z małymi dziećmi w wózku. Wszystkie trzymały w rękach wstążkę przywiązaną do Świnki Peppy. Ta pamiątka z odpustu kosztowała 45 zł. Zobacz również: Pracująca mama: wolę to niż macierzyński rollercoaster Odpust opuściłam z jednym prezentem dla dziecka. Syn chciał kolorowy wiatraczek. Zapłaciłam za niego 7 zł. Foto: Onet / Materiały "Na prawach cytatu" Jedyną pamiątką, którą przywiozłam z odpustu jest ten papierowy wiatraczek Nie zapomniałam także o sobie. Uraczyłam się watą cukrową. Kosztowała 6 zł. Sprzedawca mówił, że miała pomarańczowy smak. Ja nie poczułam pomarańczy. Jedynie zapach drożyzny wokół. Piszcie do nas: redakcja_lifestyle@
kiedy babcia była mała opowiadanie